sobota, października 01, 2016

To jest to...


Tak lubię ten moment, spośród wielu w dniu starociowym, kiedy wracam już z pełniutkim samochodem, wpadam do domu na moment tylko, by umyć ręce, napić się czegoś , najchętniej małej kawki na szybko 
i świadomość, że za chwilkę jeszcze raz przyjrzę się wszystkim skarbom, które wróciły ze mną z giełdy staroci, tej mojej ulubionej na Szombierkach. I już wiem, że za chwilkę, pomimo zmęczenia, fizycznego jedynie-bardzo przyjemnego, jedną z tych rzeczy zrobię od razu... Tak też się stało,
szarutka, przeurocza, któraś już w moim domu ławeczka, stanęła po umyciu i przeszlifowaniu jedynie, przy jednej ze ścian. Coraz częściej mam ochotę na takie właśnie prawie nie odnowione meble, ze spękaną farbą, drewnem widocznym tu i tam, kolorkiem spłowiałym od światła dziennego i startym przez wieloletnie użytkowanie... A ławeczka choć kolejna już, znów nie pozwoliła mi przejść obok obojętnie. Wciąż jeszcze mam ich niedosyt, w każdym wnętrzu znajdzie się kącik, by taką ślicznotkę umiejscowić:-) I przy tej okazji  roszadę małą  mogę zrobić... Uwielbiam wstawiać, przestawiać, zamieniać, dokładać... A potem, z filiżanką kawki tudzież innego czegoś, przechadzać się z wolna, 
a i usiąść wygodnie i patrzeć... Po prostu cieszyć oczy:-) Sięgnąć jeszcze po jeden z magazynów ulubionych i ... to jest to:-) Moja chwilka, mój skrawek świata, gdzie jest mi dobrze, do którego tak chętnie wracam. Satysfakcja i zachwyt z efektu, radość, że oto znów coś tak pięknie się wkomponowało, a przy tym odświeżyłam wystrój czymś nowym:-) Nawet zakup nowych butów czy torebki, czegokolwiek,  nie jest w stanie wprawić mnie w taki nastrój...  A wczoraj zakupiłam również skrzynek drewnianych, starutkich sztuk siedem. I już te współczesne, malowane razy kilka, przecierane, woskowane... a i tak coś z nimi wciąż było nie tak, z parapetów okiennych trafiły do domku narzędziowego. Zastąpiły je te stare właśnie. Jedynie umyte i przeszlifowane naprędce:-) 
I teraz wreszcie, bez przymrużenia oka spoglądam na swoje parapety z jesiennymi chryzantemkami... 
Znów mogę westchnąć, uśmiechając się do siebie samej :-) Tego poszukiwałam, tak właśnie wyobrażałem je sobie:-)











I ziółka w jednej stoją już sobie:-)





Dwie jeszcze czekają puściutkie na wrzosy na przykład:-)

Nabyłam jeszcze: stare, dość zdobne ramki




kufer podróżny


z pięknymi okuciami,


butelkę i ramkę, stare rzecz jasna,


uroczą szufladkę od stolika z maszyny  do szycia,



wagę szalkową,


i wspomniana ławeczka


I kilka drobiażdżków, jak stare szydełko z uchwytem z masy perłowej, płyt kilka winylowych, książkę jedną, buteleczki i dzbanuszek maleńki...
No i dynie trzy znów do kolekcji:-)

A dziś ogromną mam ochotę na jedną z piosenek 
w wykonaniu Krystyny Jandy:-)
Jest cudowna!
Pani Krystyna oczywiście:-)




Pięknego, twórczego dnia z maleńkimi zmianami kilkoma może?:-)
Wnętrzarskie mam na myśli:-)
Mnie sprawiają zawsze nieopisaną radość.


~ bh ~

4 komentarze:

  1. Zawsze po przeczytaniu twoich pięknych opisów chodzi za mną piosenka Hani Banaszak "w moim magicznym domku". Pozdrawiam i życzę Cimiłego dnia ☺☺☺

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię tę piosenkę:-) Miłego dnia Beciu:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 bielhani , Blogger