Dziś przepadłam wśród pięknych przedmiotów i wnętrz.
Przeglądam, chłonę, marzę...
Co chwilę tylko podrywam się na moment,
zerkam czy u mnie jest `to`czy tamto możliwe
i wracam na swój wygodny fotelik,
do pysznej kawki i cudownych wnętrz.
A zatem...
Na początek nastrojowo i klimatycznie.
Stare drzwi znów w nowej odsłonie:-)
Akcenty nie białe w białym wnętrzu:-)
Uwielbiam!
I dziś napotykam jakoś sporo aranżacji sypialnianych:-)
Pościel niekoniecznie biała...
Choć dla mnie jednak koniecznie:-)
Tutaj ktoś mógłby rzec, że wnętrze odnowienia wymaga,
mnie jednak urzeka całość.
... przeuroczy przybornik:-)
Wszechobecna biel w surowym wnętrzu.
Cudowne pastele w szafie:-)
I nie tylko w szafie:-)
I nieco odważniej:-)
To chyba ten moment, kiedy moja biel szuka towarzystwa jakiegoś kolorowego akcentu:-) Np meblowego:-)
I właściwie dlaczego nie. Poza tym zawsze przywrócić można poprzedni deseń:-)
I rozglądam się szukając, co mogłabym pokryć miętą tudzież pastelowym różykiem
i...
stół jadalniany pragnę by był biały, stolik kawowy również...
(obecnie w szarościach i beżach).
I z lekkim niepokojem zauważę, że oto pianino, u mnie wciąż czarne,
wydawało się nienaruszalnie, mogłoby również w bieli cudownie zaistnieć:-)
Zatem w kierunku bieli wciąż i nieodwracalnie zmierzam:-)
I tak niech pozostanie:-)
A kolorami nacieszę się we wnętrzach nie moich i powzdycham
z zachwytu,
by potem tylko upewnić się, że moja biel, wciąż jeszcze jest... biała:-)
I na koniec... kulinarnie niech sobie będzie:-)
Napomknę tylko (obiecałam przecież), że pomidorki suszone,
o których wspominałam niedawno, rzeczywiście godne są polecenia:-)
Moje zrobiły się wczoraj, jedynie nie limy a daktylowe:-)
Ryzykowne trochę, bo niewiele z nich zostało, ale miałam ochotę na takie miniaturki jakoś i... są cudowne!
Z kilograma powstały trzy zaledwie małe słoiczki, ale wyjadłam
w trakcie suszenia sporo:-)
Zatem pokroiłam je na połóweczki, ułożyłam na folii spożywczej, oprószyłam świeżo zmielonym pieprzem i solą.
Suszyłam w piekarniku ok dwóch godzin, w temperaturze 70 stopni C
(większe pomidorki wymagają ok 4 godzin suszenia) przy uchylonym piekarniku.
Przełożyłam je do słoiczków, po czym zalałam oliwą z oliwek.
Na wierzchu ułożyłam po kilka gałązek miniaturkowej bazylii
i dodałam łyżkę niecałą octu balsamicznego.
Teraz powinny postać ok tygodnia może dwóch:-)
Polecam!
A muzycznie u mnie dziś... spokojnie i nastrojowo:-)
Kolorowego dnia wszystkim:-)
~ bh ~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz