Wczorajszy dzień pomimo, iż była to niedziela i pomimo bardzo spokojnego, nie zapowiadającego takiej aktywności poranka, obfitował
w zmiany... To magia magazynów i pięknych wnętrz, na które patrzę, kiedy tylko mogę. I zazwyczaj kończy się to pragnieniem zrobienia czegoś u siebie, odwzorowania, przeniesienia w miarę możliwości czegoś do swoich wnętrz.
W moim domu króluje biel, od zawsze... Czasem jednak przełamuję ją inną barwą zasłon, poduszek, kanapowych pokrowców, pojedynczych mebli... no i tylko tego:-) Jednak wczoraj `zanurzyłam` się znów w białych wnętrzach... A to mogło zaowocować tylko jednym...:-)
Maleńki impuls i moje dotychczasowe beże zasłon, ektorpowych pokrowców i kinkietowych abażurów zamieniły się w ich białe odpowiedniki:-) Dla kogoś z zewnątrz być może sprawa zupełnie niezauważalna, jednak moje serce unosi się z zachwytu, chłonę tę świeżość i delektuję się nią :-) Nic wielkiego tak naprawdę, a jednak dla mnie uczta dla oczu
i duszy:-) Poza tym, jedna z półeczek, a właściwie półek, bo to ta największa, zakupionych w sobotę na Szombierkach, znalazła swoje miejsce i zawisła nad jedną z sof. Pierwotne jej przeznaczenie z całą pewnością było zupełnie inne, jednak póki co, spełni rolę dekoracji
w moim salonie:-)
W takich też momentach, jak wczorajszy, zamyślony poranek, instynktownie poszukuję czegoś co lubię, co sprawia mi radość...
Bo jednak od tego wczorajszego melancholijnego błogostanu, niedaleko było do nastroju raczej smutnego... Czasem i tak bywa.
Zatem na pierwszym planie, moja nowa/stara narzuta zakupiona w piątek na starociach:-)
Już świeżutka i pachnąca zachęca do zatrzymania choć na moment wzroku na pięknym splocie...
Mój jadalniany stół ubrałam w obrus również `piątkowy`:-)
Sofy wcześniej beżowe, cudownie białe:-)
i kilka starociowych jaśków...
No i nie może zabraknąć starych misiów!
Ten jest nowy, zakupiony na giełdzie kwiatów w Tychach. Kolejne cudowne miejsce! Tak je (misie) lubię, nie raz już zastanawiałam się jak i kiedy ta miłość do nich się urodziła? Nie będę liczyć, ale mam ich naprawdę sporo:-)
Zagościły śnieżno białe zasłony i takież abażury...
I jeszcze kilka innych zdjęć przed ...
i po ...
Dostawiłam do stolika ławeczkę.
Przy sofie stanęła ryczka. Na kubeczek czy książkę jak znalazł:-)
I przeniosłam się do mojego ulubionego miejsca, w którym jestem sama ze sobą i z moimi starociowymi skarbami:-)
Stworzyłam miły nastrój - kilka świec, coś słodkiego i do picia, miła muzyka i zabrałam się za półkę :-)
Półkę zmatowiłam na początek szlifierką i porządnie umyłam.
Rozcieńczyłam dość mocno wodą akrylową `Śnieżkę` do drewna.
Zależało mi na delikatnym tylko pobieleniu, po czym przetarłam ponownie szlifierką...
Nastał wieczór tym sposobem:-)
i jest :-)
Tak niewiele i nie jakimś bardzo dużym nakładem sił, a jednak jakaś zmiana:-) Nie muszę pewnie zachęcać do sprawiania sobie takich przyjemności, w sensie ogólnym, zakres do wyboru, co każda z nas lubi. To akurat może mało kobiece, bo i szlifierki i farby, dla mnie jednak to właśnie to:-) Powiem tylko, że miło tak usiąść następnego poranka, z kawką i gazetką, w trochę innej `rzeczywistości`i choć trochę odmienionej przestrzeni...
Mogę tylko gorąco polecić:-)
~ bh ~
:))) u Ciebie tak cieplutko..... nieustannie zachwycona klimatem Twojego domu
OdpowiedzUsuńściskam
Dziękuję , miło mi bardzo :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam również !