poniedziałek, sierpnia 08, 2016

Małe-wielkie przemiany


Wczorajszy dzień pomimo, iż była to niedziela i pomimo bardzo spokojnego, nie zapowiadającego takiej aktywności poranka, obfitował 
w zmiany... To magia magazynów i pięknych wnętrz, na które patrzę, kiedy tylko mogę. I zazwyczaj kończy się to pragnieniem zrobienia czegoś u siebie, odwzorowania, przeniesienia w miarę możliwości czegoś do swoich wnętrz. 
W moim domu króluje biel, od zawsze... Czasem jednak przełamuję ją inną barwą zasłon, poduszek, kanapowych pokrowców, pojedynczych mebli... no i tylko tego:-) Jednak wczoraj `zanurzyłam` się znów 
w białych wnętrzach... A to mogło zaowocować tylko jednym...:-) 
Maleńki impuls i moje dotychczasowe beże zasłon, ektorpowych pokrowców i kinkietowych abażurów zamieniły się w ich białe odpowiedniki:-) Dla kogoś z zewnątrz być może sprawa zupełnie niezauważalna, jednak moje serce unosi się z zachwytu, chłonę tę świeżość i delektuję się nią :-) Nic wielkiego tak naprawdę, a jednak dla mnie uczta dla oczu 
i duszy:-) Poza tym, jedna z półeczek, a właściwie półek, bo to ta największa, zakupionych w sobotę na Szombierkach, znalazła swoje miejsce i zawisła nad jedną z sof. Pierwotne jej przeznaczenie z całą pewnością było zupełnie inne, jednak póki co, spełni rolę dekoracji 
w moim salonie:-)
W takich też momentach, jak wczorajszy, zamyślony poranek, instynktownie poszukuję czegoś co lubię, co sprawia mi radość...
Bo jednak od tego wczorajszego melancholijnego błogostanu, niedaleko było do nastroju raczej smutnego... Czasem i tak bywa.

Zatem na pierwszym planie, moja nowa/stara narzuta zakupiona w piątek na starociach:-)
Już świeżutka i pachnąca zachęca do zatrzymania choć na moment wzroku na pięknym splocie...


Mój jadalniany stół ubrałam w obrus również `piątkowy`:-)






Sofy wcześniej beżowe, cudownie białe:-)
i kilka starociowych jaśków...





No i nie może zabraknąć starych misiów!




Ten jest nowy, zakupiony na giełdzie kwiatów w Tychach. Kolejne cudowne miejsce! Tak je (misie) lubię, nie raz już  zastanawiałam się jak i kiedy ta miłość do nich się urodziła? Nie będę liczyć, ale mam ich naprawdę sporo:-)


Zagościły śnieżno białe zasłony i takież abażury...




I jeszcze kilka innych zdjęć przed ...




i po ... 




                                                                                

Dostawiłam do stolika ławeczkę.




Przy sofie stanęła ryczka. Na kubeczek czy książkę jak znalazł:-)

I przeniosłam się do mojego ulubionego miejsca, w którym jestem sama ze sobą i z moimi starociowymi skarbami:-)
Stworzyłam miły nastrój - kilka świec, coś słodkiego i do picia, miła muzyka i zabrałam się za półkę :-)




Półkę zmatowiłam na początek szlifierką i porządnie umyłam.





Rozcieńczyłam dość mocno wodą akrylową `Śnieżkę` do drewna.
Zależało mi na delikatnym tylko pobieleniu, po czym przetarłam ponownie szlifierką...

                        




Nastał wieczór tym sposobem:-)


i jest :-)




Tak niewiele i nie jakimś bardzo dużym nakładem siła jednak jakaś zmiana:-) Nie muszę pewnie zachęcać do sprawiania sobie takich przyjemności, w sensie ogólnym, zakres do wyboru, co każda z nas lubi. To akurat może mało kobiece, bo i szlifierki i farby, dla mnie jednak to właśnie to:-) Powiem tylko, że miło tak usiąść następnego poranka, z kawką i gazetką, w trochę innej `rzeczywistości`i choć trochę odmienionej przestrzeni... 
Mogę tylko gorąco polecić:-)

~ bh ~










2 komentarze:

  1. :))) u Ciebie tak cieplutko..... nieustannie zachwycona klimatem Twojego domu
    ściskam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję , miło mi bardzo :-)
    Pozdrawiam również !

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 bielhani , Blogger